×
Kategorie
Opowieści znaczków

Opowieści znaczków

Każdy znaczek rwie się do snucia jakiejś opowieści.

Okolicznościowy blok pocztowy z Islandii z 1992 roku - 500. rocznica odkrycia Ameryki - żaglowiec Santa Maria i knara WikingówDuży czy mały, stary czy młody, ząbkowany czy cięty, pojedynczy czy wydany w serii z kumplami, w bloku czy nie w bloku, elegancko wykonany zaawansowanymi technologiami drukarskimi czy fatalnie powielony - każdy znaczek, niezależnie od koloru i kraju pochodzenia, ma dużo do powiedzenia.

Kasowany okaz, zabrudzony datownikiem i strudzony pocztową wędrówką, obdarty z gumy w procesach moczenia, a potem sprasowany pod okrutnym ciężarem - właśnie taki weteran rozgada się bardziej niż czyściutki, nieskalany stemplem i wypomadowany od tyłu błyszczącą gumą piękniś. Gdy zaś znaczek jest wciąż przyklejony do koperty, którą podróżował tradycyjny list, to tego rodzaju filatelistyczny duet (koperta i znaczek), a właściwie tercet (koperta, znaczek i kasownik), a właściwie kwartet (koperta, znaczek, kasownik i naklejka polecona), a często cały zespół filatelistyczny (bo dochodzi adresat i nadawca, adnotacje poczty i listonosza, okazjonalne nadruki, stemple cenzury itd.) zagra i wyśpiewa balladę o wielu, wielu zwrotkach.

Przysłuchajmy się więc historyjce, płynącej z serii dwóch znaczków islandzkich, wydanych w 1992 roku z okazji 500. rocznicy odkrycia Ameryki przez Krzysztofa Kolumba.

Na drugim znaczku (zacznijmy od drugiego) przedstawiono „Santa Marię", flagowy żaglowiec ze słynnej wyprawy Krzysztofa Kolumba z 1492 roku, której celem nie było wyglądanie nowych lądów, ale odkrycie krótszej drogi morskiej z Europy do Indii.

Znaczek pocztowy z Islandii z 1992 roku - 500. rocznica odkrycia Ameryki przez Kolumba - żaglowiec Santa MariaFlota Kolumba liczyła 3 statki: „Santa Maria", „La Pinta" i „La Nina". „Santa Maria" był największym wśród nich, aczkolwiek liczył zaledwie 21 metrów. „Santa Maria" była małą, trzymasztową karaką, z załogą 40 marynarzy.

Statek ten osiadł na mieliźnie w czasie burzy u wybrzeży Haiti 25 grudnia 1492 roku. Uszkodzenia były tak duże, że Kolumb porzucił statek. Ponieważ pozostałe statki („La Pinta" i „La Nina") nie mogły zabrać na pokład załogi „Santa Marii", marynarze ci pozostali na wyspie Haiti i zbudowali tam fort. Mieli czekać do ponownego powrotu Kolumba z Hiszpanii. Kiedy Kolumb powrócił na Karaiby z zapasami i większą flotą, zastał zniszczoną osadę i wymordowanych marynarzy. Takie to były czasy.

Wrak „Santa Marii" został namierzony w 2003 roku, nie ma jednak konkretnych dowodów, że jest to właściwy wrak.

Podchodząc do sprawy filozoficznie, Kolumb nie „odkrył" Ameryki, bowiem zamieszkiwali ją już tubylcy, którzy ją sami „odkryli", bo już tam zamieszkiwali. Kolumb jednakże odkrył Amerykę oficjalnie, to znaczy Europejczycy wpisali odległy ląd do ewidencji i nanieśli na mapy, przez co stworzyli fakt niezaprzeczalny. Poprzez kolejne wojaże, a wraz z nimi rozwój kolonializmu oraz handlu pomiędzy kontynentami amerykańskimi i europejskim, Kolumb rozpoczął poniekąd erę globalizacji.

Na pierwszym znaczku (nie bez powodu jest on pierwszy na bloku okolicznościowym, dodatkowo ponad tym drugim, a nie na przykład z boku, bowiem jest to walor islandzki) widzimy knarę, czyli statek wikingów, który umożliwiał im podejmowanie wypraw handlowych i kolonizacyjnych. Załoga knary używała wioseł głównie do manewrowania w portach, więc liczba wioślarzy była mała i nie przekraczała 8 osób. Knary miały stosunkowo wysokie burty i tak jak inne łodzie wikingów były to konstrukcje otwarte, zbudowane z drewna sosnowego, z masztem i z żaglem rejowym na śródokręciu.

Znaczek pocztowy z Islandii z 1992 roku - 500. rocznica odkrycia Ameryki - knara Wikingów i Leif ErikssonNa takim to statku Leif Eriksson (isl. Leifur Eiríksson, czyli Leif Szczęśliwy), z załogą 35 Wikingów, przeczesywał wschodnie wybrzeża Ameryki Północnej już na początku XI wieku, czyli na 500 lat przed dotarciem tam Kolumba. Ponadto Leif był synem Eryka Rudego, islandzkiego banity i założyciela normańskich osad na Grenlandii, zaś Grenlandia należy przecież do Ameryki.

Tylko dlaczego Leif popłynął na zachód? Otóż usłyszał o nieznanym lądzie na zachodzie, odkrytym przez Bjarniego Herjólfssona. A jak to się stało, że Bjarni dotarł do Ameryki? Kwestia przypadku. Bjarni wyskoczył ze Skandynawii, by odwiedzić swoich rodziców w Islandii, ale po przybiciu do portu dowiedział się, iż jego ojciec popłynął sobie z Erykiem Rudym do Grenlandii. Nie zastanawiając się długo, pożeglował więc za tatą, tylko że bez mapy i bez kompasu. Sztorm spowodował, że Wikingowie zboczyli z kursu i zobaczyli na horyzoncie piękny, zielony ląd, który Grenlandią nie był. Bjarni zdecydował się jednak śpieszyć do ojca, zamiast spenetrować nową okolicę, ale informację o świeżo namierzonej krainie przekazał Leifowi.

Około roku 1002 Leif wyruszył na zachód szlakiem Bjarniego. Pierwszy ląd, który napotkał, był pokryty kamiennymi płytami (isl. hellur), dlatego nazwał go Helluland (Kraina Kamieni). Była to prawdopodobnie Ziemia Baffina, największa wyspa Archipelagu Arktycznego. Następnie dopłynął do lesistego lądu z piaszczystymi plażami, który nazwał Markland (Kraina Lasów) – przypuszczalnie był to kanadyjski półwysep Labrador.

Kiedy żeglarze odkryli kolejną ziemię, Leif wraz z załogą zszedł na ląd i wybudował kilka domów. Miejsce wydawało się odpowiednie do zamieszkania – w rzekach roiło się od łososi, zaś klimat wabił łagodnością. Odkrywcy pozostali tam przez zimę. Ponieważ znaleźli w miejscowym lesie winogrona, dlatego Leif nazwał ten kraj Winlandią.

W drodze powrotnej do Islandii Leif uratował normańskich rozbitków, którzy nazwali go Leifem Szczęśliwym.

Pominiki Leifa Erikssona i Krzysztofa KolumbaNazwę Leifur Eiríksson nosi obecnie terminal na lotnisku w Keflavíku na Islandii. Nazwę Leiv Eiriksson nosi również jedna z norweskich platform wiertniczych. Dzień Leifa Eriksona jest obchodzony corocznie w USA 9 października. Warto pamiętać imię Leifa.

Jak to zwykle bywa, zaszczyt odkrycia czegoś to kwestia administracji i polityki, a nie rzeczywistych osiągnięć. Islandczycy pływali w tę i we w tę po północnych rejonach Atlantyku już w X wieku, wypadając do Ameryki jak na hamburgera do McDonalda, w dodatku na otwartych, sosnowych łódkach, a nie jak Kolumb na solidnym, dębowym, trzymasztowym okręcie z żaglowcu (który i tak zatonął).

Islandczycy nie mogli inaczej zaprojektować walorów opiewających sukcesy Kolumba.

Ostatnio wychynęły na jaw inne kontrowersje dotyczące wielkiego włoskiego odkrywcy (Kolumb był Włochem), a zwłaszcza doniesienia o jego tyranii. Według raportu, Kolumb raz ukarał człowieka, uznanego jako winnego kradzieży zboża, poprzez odcięcie jego uszu i nosa, a następnie sprzedanie go w niewolę. Inny dokument opisuje, w jaki sposób Kolumb poradził sobie z lokalnymi zamieszkami: najpierw nakazał brutalne rozprawienie się z buntownikami, a następnie paradował z ich poćwiartowanymi ciałami przez ulice, próbując (na pewno skutecznie) zniechęcić innych do dalszych rewolt. Z powodu rażącego nieładu za rządów Kolumba (kiedy był Gubernatorem Indii), władze hiszpańskie aresztowały go natychmiast gdy powrócił z trzeciej wyprawy - sławny podróżnik spędził 6 tygodni za kratami.

Leif Eriksson i Krzysztof KolumbTyle o statkach, żeglarzach i odkryciach, zaś te dwa znaczki pragną dalej pytlować, zwłaszcza do znaczkofilów, czyli zbieraczy zaangażowanych dogłębnie, bo przecież jest to emisja EUROPA CEPT, wydrukowana z użyciem litografii offsetowej w nakładzie 800 000 w dwóch wariantach (z białymi marginesami i bez nich), z ząbkowaniem grzebieniowym 13¼ x 13¾, o rozmiarach bloku 8,5 cm x 6,7 cm, z nominałami w koronie islandzkiej. Swoimi projektami graficznymi zadowolą koneserów takich tematyk jak marynistyka, podróże i odkrycia, kartografia, Ameryka, Wikingowie czy może mewy na znaczkach.

Każdy znaczek to porywająca opowieść na maleńkim skrawku papieru.

Adam Ciesielski